Zapewne wiele razy w swoim życiu zdarzyła się Wam sytuacja, w której Wasze plany rozminęły się z rzeczywistością. Niestety czasami potrafi to być bardzo trudne do zaakceptowania, o czym właśnie ostatnio się przekonałam…
Zgodnie z planem po trzech tygodniach treningów na Czarku miałam po raz pierwszy po przerwie wystartować w dzisiaj rozpoczynających się zawodach w Baborówku. Oczywiście miałam zacząć sezon od konkurencji o poziom niższej niż docelowo, czyli od 3* (starych 2*). Jeżeli wszystko udałoby się po naszej myśli następnymi zawodami miały być 4* w Luhmuhlen, które byłyby pierwszym prawdziwym wyzwaniem przygotowującym mnie i Chenaro do startu w Mistrzostwach Europy Seniorów odbywających się pod koniec sierpnia również w Luhmuhlen. Niestety ten plan musiał ulec zmianie…
W poprzednim tygodniu dopadł mnie nawrót dość poważnych problemów z plecami. Na początku miałam nadzieję, że to tylko chwilowy kryzys, ale gdy ból nie przechodził przez kilka dni zaczęły mnie dopadać myśli, że może to powrót dyskopatii co wykluczałoby mnie zarówno z kontynuowania studiów, trenowania jak i startowania w zawodach do końca sezonu. Na szczęście po przeprowadzeniu badań i konsultacjach z lekarzami okazało się, że to tylko (lub aż) przeciążenie organizmu. Z jednej strony kamień z serca lecz z drugiej tak czy tak eliminowało mnie to z trenowania na najbliższe półtora tygodnia, co z kolei oznaczało, że nie mogłam wystartować w Baborówku. Od początku wiedzieliśmy, że nasz plan był dość ambitny i nawet pomimo świadomości, że coś mogło się nie udać bardzo ciężko było mi się z tym faktem pogodzić… No ale cóż, zdrowie najważniejsze…
Dodatkowo nie pomógł mi jeszcze fakt, że dzień przed pojawieniem się objawów miałam pierwszy prawdziwy trening skokowy, który w dodatku był absolutnie genialny! Jak wiadomo skoki nigdy nie były moją mocną stroną, ale po tym treningu muszę powiedzieć, że może się to zmieni :D Przez te kilka miesięcy napatrzyłam i nazazdrościłam się jak dobrze Alik skakał na moich koniach i wydaje mi się, że również sporo wyciągnęłam z tej lekcji. Wreszcie udało mi się przełamać i nawet pomimo tego, że pierwszy raz skakałam parkour jechałam płynnie, a co najważniejsze, bardzo pewnie do wszystkich przeszkód. Co prawda czasami miałam jeszcze problemy ze skoordynowaniem mojego ciała w skoku, ale to przyjdzie z praktyką ;). Wydaje mi się, że nawet udało mi się pozytywnie zaskoczyć mojego trenera, który w efekcie niespodziewanie wiele razy musiał podwyższać przeszkody aż do poziomu parkouru 115cm. Z resztą sami zobaczcie :)
Tak więc podsumowując mam nadzieję, że na początku przyszłego tygodnia będę mogła już z powrotem wsiąść w siodło i zacząć przygotowania do moich nowych pierwszych zawodów w sezonie (LOTTO Strzegom Horse Trials 27-30.06.2019)… A tymczasem w weekend na pewno wybieram się do Baborówka aby kibicować naszej polskiej drużynie w zagrywaniu się na Olimpiadę w Tokyo 2020! I mam nadzieję, że Wy również!
Komentarze
Nati
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło! Dużo zdrówka!
justii
Grunt to się nie poddawać :)
Zofia
Mam takie pytanie nie do końca związane z tematem tego postu. Chciałabym w tym roku kupić swojego konia i zacząć startować w zawodach WKKW (trenuję od roku), tylko nie wiem, czy do startów muszę mieć trzy siodła, czy na przykład wszechstronne, lub crossowe/skokowe i ujeżdżeniowe wystarczy.
Zebrazklasa
Wystarczy ujezdzeniowe i skokowe. Kros jedziesz w skokowym.